Epidemia nie przyniosła póki co spodziewanych obniżek cen mieszkań. Według danych banku centralnego za I kw. 2020 można nawet powiedzieć, że do końca marca szły one w górę. Chociaż póki co nie doszło do wyraźnych spadków cen, nie należy popadać w przesadny optymizm. Na popyt może poważnie wpłynąć wprowadzone przez banki zaostrzenie kryteriów kredytowych.
Pierwszy kwartał 2020 roku upłynął pod znakiem podwyżek cen mieszkań. Był to okres gwałtownego wzrostu zachorowań na COVID-19 i wprowadzania obostrzeń gospodarczych, zatem spodziewano się gwałtownych obniżek na rynku nieruchomości. Dane banku centralnego wskazują jednak, że stało się zupełnie inaczej – w największych miastach polskich, takich jak Warszawa, Kraków, Poznań i Wrocław, ceny poszły w górę. Zjawisko to najbardziej dało się odczuć we Wrocławiu, gdzie cena za mkw. mieszkania wzrosła z 7634 do 8354 zł. To o 9,5 procenta drożej niż w ubiegłym kwartale. W Warszawie zanotowano wzrost z 9476 do 9819 zł za mkw., w Krakowie – z 8243 do 8356 zł za mkw. Najmniejsze wzrosty cen dotyczą Poznania i Gdańska – w stolicy Wielkopolski mieszkania zdrożały z 7406 do 7424 zł, a nad morzem z 8585 do 8741 zł za mkw.
Początek lata na rynku nieruchomości
Jakkolwiek na razie nie zanosi się na spektakularne obniżki, nie znaczy to, że górka cenowa dotyczy absolutnie wszystkich mieszkań. Przykładowo, ceny nowych mieszkań na sprzedaż w Warszawie wahają się od ok. 5500 zł do nawet 25000 zł za mkw. Wiele zależy od lokalizacji i standardu, w jakim zostały one wybudowane i wykończone. I tak, na przykład, za lokal w segmencie popularnym, położony w odległości ok. 8-10 km od centrum stolicy, zapłacimy odrobinę powyżej 5000 zł za mkw. Niższe ceny za mkw. dotyczą szczególnie mieszkań o dużych metrażach – przykładowo 88-metrowe, nowe „M” na Białołęce, można kupić już za 461000 zł, co daje 5300 zł za mkw.
Do najdroższych lokalizacji w Warszawie należy oczywiście Śródmieście, a zaraz po nim Mokotów i Wola. Niewiele taniej jest na Ursynowie. Rozpiętość cen w tych dzielnicach wynosi od kilku do kilkunastu tysięcy za mkw. Na przykład na Mokotowie, w rejonie ulicy Augustówka, można kupić nowe mieszkanie za ok. 8500-8800 zł za mkw. Jest to cena porównywalna z do tych, z którymi kupujący zetknie się na Siekierkach i Ursynowie. Ale już na Służewcu i Sadybie stawki przekraczają 9000 za mkw., a ceny rzędu kilkanaście tysięcy zł za mkw. nie należą do rzadkości. Najlepszym przykładem jest inwestycja realizowana przy ul. Nałęczowskiej, gdzie można się spotkać z ofertą 441000 zł za 28-metrową kawalerkę. Daje to stawkę powyżej 15000 zł za mkw.
Podsumowując: pewnych, subtelnych obniżek można się spodziewać na obrzeżach dużych miast. Nie są to jednak nieruchomości z segmentu premium, w którym ceny są cały czas stabilne, a stawki za mkw. w przypadku luksusowych inwestycji mogą sięgać powyżej kilkudziesięciu tysięcy zł. Przecen mieszkaniowych nie zaobserwujemy również w popularnych dzielnicach stolicy – przynajmniej w oparciu o dane za I kwartał 2020. Ewentualne zmiany mogą przynieść analizy pierwszych miesięcy po odmrożeniu gospodarki.
Prognozy na kolejne miesiące
Chociaż na razie nic nie wskazuje na znaczące obniżki na rynku nieruchomości, można zaobserwować nieliczne sygnały, wskazujące, że sytuacja może się zmienić. Pierwszym z nich jest spadek popytu na kredyty hipoteczne. Według informacji udzielonych przez BIK, wysokość kredytów, o które wnioskowano w kwietniu, spadła o 27,6% w porównaniu z rokiem wcześniejszym. W maju dane uległy lekkiej poprawie, ale niewiele – było to 24%. Dlatego też Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na obniżenie stóp procentowych do wyjątkowo niskiego poziomu – obecnie stopa podstawowa wynosi 0,1 %.
Niestety, taka polityka nie wzbudziła entuzjazmu w polskich bankach – im niższe stopy procentowe, tym niższe będą ich zyski. W odpowiedzi na działania RPP banki zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów hipotecznych – wiele z nich podniosło minimalny wkład własny kredytobiorcy do 30%, a także zaczęło zwracać większą uwagę na branże, w których pracują chętni do wzięcia kredytu. Wyższe wymagania postawiono przed tymi z nich, które są wyjątkowo narażone na negatywne skutki epidemii. Zaczęto również baczniej przyglądać się osobom prowadzącym własną działalność gospodarczą oraz pracującym w ramach umów cywilnoprawnych.
Przewiduje się również wzrost kosztów okołokredytowych – prowizji, opłat dodatkowych oraz marż kredytu. Jak informują eksperci, średnia marża ofertowa kredytu hipotecznego wzrosła w czerwcu do 2,25%. Niemniej jednak, średnie oprocentowanie modelowego kredytu hipotecznego spadło w czerwcu do poziomu 2,53% – to o 1,32 punktu procentowego mniej niż w lutym. Przekłada się to w praktyce na niższe raty – dla przykładowego kredytu na 300000 zł, rozłożonego na 25 lat, zmalały one w skali miesiąca z ok. 1600 do 1400 zł.
Materiał przygotowany przez eksperta portalu GetHome