Wywiad z Łukaszem Kąca – dyrektorem generalnym w firmie Procem Sp. z o.o. zajmującej się transportem międzynarodowym w Europie.
Czy skutki pandemii covid-19 oraz wojny na Ukrainie znacząco wpłynęły na branżę transportową w Europie?
Cudownym trafem 24 lutego bieżącego roku wraz z wybuchem wojny dla naszej branży zakończył się problem z pandemią. Skończyło się nieustane testowanie kierowców przed każdym rozładunkiem/ załadunkiem. Firmy już nie wymagają certyfikatów Covid-19 potwierdzających szczepienie. Przed 24.02.2022 do wielu firm kierowca bez szczepienia po prostu nie mógł wjechać. Po 24.02.2022 problem zniknął. Sama wojna wywołała oczywiście znacznie większe negatywne skutki dla branży transportu niż pandemia. Po pierwsze wzrost cen paliw spowodował skokowy wzrost cen usług transportowych, co jest wysoce niekorzystne dla firm transportowych jak i Klientów. Brak kierowców z Ukrainy także przyczynił się do wzrostu cen usług transportowych. Nowych ciężarówek po prostu brakuje. To wszystko dokłada niestety cegiełkę do rosnącej inflacji.
Jakie kluczowe czynniki sprawiły, że udało się w Procem nie tylko przetrwać kryzys związany z pandemią, ale również dalej rozwijać firmę i uruchamiać nowe biura?
Biznes nie lubi próżni. Gdy pojawia się kryzys pojawiają się też szanse, wcześniej niedostrzegane. Odpowiedzialna kadra pracownicza w połączeniu z elastycznością zarządzania pozwoliła obronić rozpoczęte inwestycje choć oczywiście w ograniczonym stopniu, ale jednak udało się je kontynuować.
Co aktualnie stanowi największy problem dla przedsiębiorców zajmujących się transportem?
Problemów nie ma aż tak dużo ale te które mamy są znane od lat. Na pierwszym miejscu postawiłbym deficyt kierowców na rynku. Rozpoczęcie działań zbrojnych przez Rosję w Ukrainie w jeden dzień zablokowało w domach dziesiątki tysięcy kierowców. To nie jest normalna sytuacja na rynku pracy gdzie pracownicy stopniowo rotują między firmami czy innymi branżami. W jeden dzień został zamknięty kraj z którego według różnych szacunków w Polsce pracowało ponad 100 tys. kierowców z Ukrainy. To potężny cios. Drugi problem to opóźnienia w dostawach nowych ciężarówek, spowodowany najpierw pandemią, a potem wojną, choć w obliczu braku kierowców nieco stracił na znaczeniu. Trzeci problem to pakiet mobilności, a bardziej nawet jego krajowa interpretacja i zmiana przepisów dostosowujących nasze prawo do pakietu mobilności. Powstał ogromny „potwór” biurokratyczny który komplikuje prace zarówno przedsiębiorcom, jak i samym urzędnikom.
Wasza firma zatrudnia około 300 pracowników z wielu krajów, a w tym Ukrainy, Rosji i Białorusi. Czy w związku z aktualnym konfliktem zbrojnym nie pogorszyły się relacje pomiędzy poszczególnymi pracownikami?
Pracownicy to zwykli obywatele, którzy mają świadomość sytuacji geopolitycznej tym bardziej, że jeżdżą po „świecie”. Znają się od wielu lat i niestety nie mają wpływu na politykę. Nie znam żadnego Rosjanina, który pochwalałby wojnę oraz działania zbrojne na Ukrainie i każdy liczy na to, że konflikt szybko się zakończy. Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie to narody zbliżone nie tylko kulturowo i religijnie. Przynajmniej u nas w firmie pracownicy z różnych krajów potrafią się mimo panującej sytuacji dogadywać.
Kładziecie duży nacisk na prowadzenie biznesu zgodnie z ESG. Czy faktycznie ten model biznesowy może przynosić realne korzyści przedsiębiorstwom transportowym?
Tak. Prowadzenie firmy to nie tylko zysk za wszelką cenę. Jest on wprawdzie najważniejszy, pracujemy po pierwsze dla przyjemności, a jak wiadomo pieniądze są bardzo przyjemne😉 Tak już zupełnie na poważnie, to chodzi o świadomość. Ziemia ma skończone zasoby. Eksploatacja ich niesie wiele ryzyka i trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Musimy działać rozsądne, z poszanowaniem dla ludzi i środowiska naturalnego. Zawsze mamy z tyłu głowy to, że przyszły świat, świat naszych dzieci i wnuków zależy w dużej mierze od nas tu i teraz. Nie da się w nieskończoność zwiększać konsumpcji i produkcji po to aby rosło PKB bo w pewnym momencie zabraknie surowców i zaleją nas nasze własne śmieci. Często mniej znaczy lepiej, jakość, a nie ilość. Optymalizacja w transporcie jest bardzo ważna w każdym jego aspekcie ale tu bym zastanowił się, czy transport niskoemisyjny lub nawet zero emisyjny oparty na bateriach w samochodach jest w 100% eko. Moim zdaniem nie. Kolejnym niezmiernie ważnym aspektem w naszej strategii ESG jest inwestowanie w kapitał ludzki. Za ogromny sukces uważamy bardzo niską rotację wśród naszych pracowników która wynosi poniżej 5%, a jesteśmy jednym z największych pracodawców w regionie. Być może się ponownie powtórzę, ale głównie dzięki zaangażowaniu naszych pracowników udało nam się dobrze przetrwać kryzys związany z pandemią.
Czy nie masz obaw co do przyszłości transportu drogowego po wprowadzeniu zakazu produkowania samochodów spalinowych?
Tak jak wspomniałem wcześniej, nie uważam. że baterie są produktem ekologicznym. Są bardzo toksycznym odpadem i nawet mimo ich recyklingu w pewnym momencie staną się śmieciem. Wydaje mi się, że groźniejszym nawet niż CO2. Trzeba więc na to spojrzeć szerzej. Tylko UE przyjęła tak rygorystyczną strategię w zakresie elektro mobilności. Ani obie Ameryki, ani Chiny, Indie i w zasadzie cała reszta świata nie planuje zakończenia produkcji aut spalinowych. Sama Europa jest ponadto zbyt mała, by zauważalnie zmniejszyć poziom CO2 i skutki ocieplenia klimatu (którego nie neguję). Ta wizja jest jednak mało realna, tym bardziej że w zakresie samej energetyki nie wypracowano jednego spójnego stanowiska w zakresie korelacji zielonej energii z jądrową. A jak wiemy likwidacja paliw kopalnych wiąże się ze wzrostem zapotrzebowania na energię elektryczną. Moim zdaniem w niektórych sytuacjach auta elektryczne mają sens. Np. taksówki, transport publiczny, generalnie poruszanie się po krótkich dystansach i w dużym zagęszczeniu (miasta). Ale zastąpienie całkowite aut spalinowych w tym ciężarówek elektrycznych to utopia.